Święty Bernard – opat i doktor Kościoła

Bernard uczył, że do Boga człowiek zbliża się raczej przez pokorę i miłość niż przez rozum.

Opowiadali, że gdzie tylko się pojawił, tam kobiety wpadały w przerażenie, że zabraknie dla nich mężów, ponieważ najszlachetniejszych okolicznych młodzieńców pociągał za sobą do zakonu. Św. Bernard z Clairvaux (1090–1153) zakonnik, mistyk, teolog, płomienny kaznodzieja o przywódczym, gwałtownym temperamencie był bez wątpienia geniuszem religijnym, jedną z osobowości, która ukształtowała oblicze średniowiecznej Europy.

Pochodził z rycerskiego burgundzkiego rodu z Fontaines pod Dijon. W wieku 22 lat postanowił zostać mnichem. Wraz z nim zakonnikami zostali jego czterej bracia i 25 przyjaciół. Wybrał opactwo w Citeaux, zreformowany klasztor benedyktyński, który dał początek nowej rodzinie zakonnej – cystersom. Już trzy lata później Bernard został założycielem i opatem klasztoru w Clairvaux. Głównie jego charyzmie cystersi zawdzięczają niezwykły rozwój w pierwszej połowie XII wieku. O skali zjawiska świadczy fakt, że w chwili, gdy Bernard został cystersem, istniał tylko jeden macierzysty klasztor w Citeaux. Kiedy umierał, 41 lat później, w całej Europie było już 350 cysterskich fundacji, wśród nich także polski Jędrzejów.

Sam Bernard założył 63 klasztory. Nazywano go „niekoronowanym władcą” Europy. Prowadził korespondencję z wszystkim znaczącymi postaciami swoich czasów. Zachowało się 500 jego listów, wśród nich także list do biskupa krakowskiego. Doradzał papieżom, kardynałom, królom, książętom. Wpływał na nominacje biskupie. Słynął jako żarliwy kaznodzieja, dlatego nadano mu przydomek „Doktor Miodopłynny”. Był wielkim czcicielem Maryi. Nawoływał do zorganizowania drugiej krucjaty, a jednocześnie łagodził konflikty wewnątrz Kościoła. Niezwykłą aktywność zewnętrzną godził z głębokim życiem modlitwy i radykalnymi umartwieniami. Zrezygnował z mitry biskupiej, do śmierci pozostał opatem w Clairvaux.

Św. Bernard polemizował z rodzącą się właśnie teologią scholastyczną. Uważał, w przeciwieństwie do scholastyków, że rola filozofii i rozumu w poznawaniu Boga jest ograniczona. Gwałtowny spór Bernarda z Abelardem dotyczył pytania, jak dalece rozum może być użyteczny w przestrzeni wiary. Opat z Clairvaux uważał, że granice między rozumem i wiarą są ściśle wytyczone. Istnieją prawdy wiary, które znajdują się ponad rozumem. Przekraczanie granic rozumu w poszukiwaniu wiary byłoby przejawem pychy, wręcz zamachem na Bożą tajemnicę. Św. Bernard drogę do Boga widział raczej w ascezie i kontemplacji niż w rozumowaniu.

Akcentował, że poznawanie Boga jest osobistym wewnętrznym doświadczeniem, które jest łaską. Podstawowymi warunkami otrzymania tej łaski jest pokora i miłość. Celem mistycznej drogi jest ekstaza, czyli moment, w którym dusza wychodzi jakby z samej siebie, jednoczy się z Bogiem i staje się podobna do Niego. Na pytanie, jak uzasadnić miłość, Bernard odpowiadał: „Miłość sama przez się wystarcza. Poza sobą nie szuka dla siebie uzasadnienia ani korzyści. Jej korzyścią jest miłowanie. Miłuję dlatego, bo miłuję, miłuję po to, by miłować”.

Jego płomienne kazania porywały tłumy. Kroniki podawały, że matki ukrywały synów, by poruszeni jego mową nie zechcieli, broń Boże, wstąpić do cystersów! Nic dziwnego, że Bernard z Clairvaux zyskał tytuł Doktora Miodopłynnego. „Bóg się rodzi, moc truchleje. Pan niebiosów obnażony, Ogień krzepnie, blask ciemnieje. Oj, trzeba się wziąć za zmywanie naczyń…” – czytam w najnowszej książce trapisty o. Michała Zioło. Tęskniąc za przyjściem Jezusa, za Jego dotykiem, czekamy na jakieś wyjątkowe wydarzenie.

Tymczasem – podkreśla o. Michał – istnieją piękne średniowieczne opowieści, w których Jezus zaskakuje cysterskich mnichów swoją mistyczną, rozpalającą serce obecnością w najbardziej zwykłych miejscach: w drewutni przy rąbaniu drewna, w stajni, na pastwisku przy pilnowaniu wołów… Bądź uważny. Bóg przychodzi, kiedy chce, często robi takie właśnie psikusy, że przychodzi, gdy kompletnie nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie jesteśmy ani umyci, ani dobrze ubrani, jesteśmy w trakcie przebierania się na modlitwę i wtedy jest dotknięcie. Mocne dotknięcie.

W komentarzach do Pieśni nad pieśniami Bernard z Clairvaux pisał często o nawiedzeniu mnichów przez Słowo (tak nazywał Jezusa). „Słowo przyszło – notował – nie wiem, kiedy. Nie wiem, jak. Ale było. I nagle odeszło”. Urodził się dokładnie 920 lat temu w rodzinie arystokratycznej, na zamku Fontaine koło Dijon we Francji. Choć jako mnich nauczał, by w życiu duchowym nie czekać na owoce, sam widział ich mnóstwo. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Gdy młodziutki arystokrata został w 1112 roku mnichem w klasztorze cystersów w Cîteaux, przekonał do tego samego pięciu swoich braci, a także wuja i 30 innych mężczyzn.

Gdy trzy lata później założył klasztor w Clairvaux i został jego pierwszym opatem, świątynia przeżywała nieprawdopodobny rozkwit. Przykład życia mnichów tak porywał młodych Francuzów, że jak grzyby po deszczu wyrastały nowe klasztory. Powstało ich aż sto sześćdziesiąt osiem! Bernard zreformował macierzystą regułę, kładąc większy nacisk na kontemplację. Znany był też ze swej miłości do Maryi. Legenda głosi, że gdy któregoś dnia pozdrowił ją jak zwykle: „Ave Maria!”, ta uśmiechnęła się: „Salve Bernardzie!”.

źródło: http://kosciol.wiara.pl/doc/490529.Swiety-Bernard-z-Clairvaux-Cysterski-krol

 

Modlitwa za wstawiennictwem św. Bernarda

 

Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka,

Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi.

Tą ufnością ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę,

do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję.

O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj. Amen.